8.7.12

Definicja Bboya


Niemal każdey chłopiec żyjący obecnie lub w przeszłości na ulicy marzy o tym samym - chce stać się megagwiazdą. Kultura popowych celebrytów w Kigali jest przytłaczająca. Primus, tzw. "prawdziwe piwo Rwandy", jest głównym sponsorem tejże kultury popu, a jego reklamy znajdują się na niezliczonych budynkach przemysłowych i domach mieszkalnych. Wystarczy trochę doczytać i dowiemy się, że Primus jest butelkowany na licencji Coca-Coli, co zresztą nie stanowi dużej niespodzianki. Mamy na ten cały temat mieszane uczucia. Z jednej strony przykro nam, że ogromna korporacja oraz kłamstwa popowego przemysłu zalały już całą planetę. Z drugiej strony, mimo że marzenia chłopców są dość nierealne, to dobrze, że mają oni marzenia, nie wspominając już o zainteresowaniu tematem, który ciekawi też ich rówieśników. Sam Bret przecież pozwolił im zorganizować się w grupy muzyczne i nagrywał ich piosenki w swoim "studio". Cała ta przygoda z muzyką była bardzo pozytywna.

W zeszłym tygodniu Bret oraz Willy wybrali się na rynek Kimironko, aby przeprowadzić wywiad z dziećmi, które tam żyją, żywią się resztkami i zarabiają sprzedając śmieci. Paul był tam wcześniej, aby je sfotografować i udało mu się zrobić niesamowite zdjęcia, jak to poniżej:


Podczas wizyty Paula było tam około 40 dzieci, włącznie z młodą parą oraz ich niemowlakiem, który urodził się na ulicy. Jeden z członków tej grupy ma 27 lat i całe swoje życie spędził na ulicy. Na pierwszy rzut oka wygląda na czterdziestolatka. Policja aresztowała go niezliczoną ilość razy, od kiedy miał 10 lat, więc teraz ma on swoisty immunitet od aresztowań i jest policji dobrze znany. Kiedy Bret i Willy dotarli na miejsce, znaleźli tylko jego. Poinformował on ich, że policja zaaresztowała wszystkich pozostałych, włącznie z młodymi dziewczynami i ich dziećmi. Horror, który spotyka ich wszystkich w więzieniu to między innymi gwałty, pobicia, głodowanie, choroby, które wiążą się z tym, że dzieci-więźniowie śpią i załatwiają się w tym samym pomieszczeniu, co setki innych. To właśnie te okrutne warunki więzienne sprawiają, że dzieci ukrywają się całymi dniami przed policją. A więc gdzie oprócz kanałów ściekowych się ukrywają?

Kiedy dzieci mają dobry dzień i jeśli po tym, jak coś zjedzą wciąż mają kilka groszy w kieszeni, wybierają się do "domów kinowych". Są to nielegalne lokale, gdzie pokazywane są nielegalne kopie filmów akcji z dubbingiem w języku kinyarwanda. Przypominają one nieistniejące już kina kung-fu obecne w amerykańskich miastach w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego stulecia. Kilka monet pozwala na przesiadywanie w "kinie" przez niemal cały dzień. Pokazywane są tutaj filmy z Hong-Kongu oraz inne filmy akcji z kategorii B. Oto przykładowy repertuar:


To niesamowite, że można z dzieciakami żyjącymi na ulicy w Rwandzie rozmawiać o takich aktorach jak Jackie Chan, Sammo Hung, Yuen Biao, a nawet o filmach braci Shaw. Kiedy Bret i Willy dowiedzieli się o aresztowaniu wszystkich dzieci z rynku Kimironko, dla dodania sobie otuchy wybrali się do pobliskiego "domu kinowego". Mieli nadzieję, że może uda im się w środku spotkać jakieś dzieciaki. Nie podamy tutaj dokładnej lokalizacji, ale musimy podkreślić, że właściciel był bardzo zszokowany faktem, że biały facet chce wejść do środka. Chłopacy zapłacili za wejściówkę (około 20 centów amerykańskich) i weszli przez drzwi pokazane na poniższym zdjęciu:


Odsunięta zasłona z nadrukiem smoka wpuściła do pomieszczenia strumień światła, który ujawnił, że było ono pełne mężczyzn i chłopców siedzących na długich drewnianych ławkach.
Bret donosi, że poczuł od razu gorące powietrze i zapach ludzkich ciał. Gdy zasłona opadła w drzwiach, pokój spowiła ciemność. Ktoś złapał Breta za rękę i pociągnął do ławki, gdzie dwóch chłopców ścisnęło się, aby Bret miał gdzie usiąść.

W odległym rogu pomieszczenia znajdował się telewizor. Na ekranie widniała bardzo ziarnista kopia filmu z 1987 r. pt. "Wspaniali Wojownicy" z Michelle Yeoh. Bret natychmiast przeniósł się do lat swojej wczesnej młodości, kiedy spędzał zbyt dużo czasu próbując zdobyć nielegalne wersje rzadkich filmów akcji na kasetach video. Już po kilku sekundach Bret wiedział, dlaczego dzieciaki żyjące na ulicach uwielbiają tutaj przychodzić. Dubbing w lokalnym języku nie był w ogóle dokładny, jeden lektor udawał wszystkich aktorów, a także dodawał swoje własne uwagi i komentarze, jeśli miał takie życzenie. Podobno w Kigali jest jeden sławny facet, który robi dubbing do WSZYSTKICH filmów akcji.


Bret po chwili poczuł zapach jedzenia i, kiedy jego wzrok przyzwyczaił się już do ciemności, zauważył, że jeden z chłopców w tłumie miał papierową torebkę, z którą się gdzieś przeciskał. Jeden z mężczyzn wskazał coś gestem, a chłopiec wyjął z torebki samosę, za którą mężczyzna zapłacił. Jak widać mamy tu do czynienia z całym biznesowym podziemiem i obyczajami. Bret porównał tę sytuację - jej charakter, niezależnego ducha, odjazdowość - do początków kultury hip-hopu w Nowym Jorku we wczesnych latach 70-tych zeszłego stulecia.

Odnośnie hip-hopu - kiedy Bret spotyka dzieciaki na ulicy i pokazuje im swoje kroki i ruchy breakdancingu, od razu uważa ich za tzw. bboyów. Dlaczego? Aby pojąć rozumowanie Breta musimy odwołać się do pochodzenia słowa "bboy". Dziś w mediach słowo "bboy" często jest zamieniane na "breakdancer". "Breakdancing" opisuje dynamiczne kołowrotki oraz akrobacje wykonywane podczas zorganizowanych komercyjnych "walk" tancerzy na scenach dookoła świata oraz na ekranach telewizorów w programach takich "Po prostu tańcz!".

Oryginalne słowo "bboy" ma dużo prostsze pochodzenie. Pionier hip-hopu Kool Herc wyjaśnił jak słowa "break" lub "broke" ("łamać" lub "złamany") były terminem slangowym opisującym osobę, która osiągała swoją granicę wytrzymałości, inaczej mówiąc "punkt złamania" (oryginalny opis można usłyszeć w poniższym filmiku, do którego dźwięk pochodzi z DVD do filmu dokumentalnego "The Freshest Kids"). Innymi słowy osoba, zwłaszcza biedna osoba, może zostać zepchnięta w otchłań tak głęboką, że będzie jej już wszystko jedno i "złamie się". To właśnie w ten sposób zaczęto opisywać reakcje tancerzy na pewne nagrania muzyczne, a raczej niektóre fragmenty utworów, na pierwszych imprezach hip-hopowych. Muzyka i jej "beat" tak bardzo na nich wpływały, że o nic nie dbali i otwarcie na nie reagowali. Ten beztroski taniec dziś jest znany jako "breaking", a tancerze, czyli "breakers" zostali nazwani "break boys", w skrócie "bboys". Według Breta właśnie to oryginalne podejście do tańca, charyzma i indywidualny styl są w dużym stopniu nieobecne we współczesnym "breakdancingu" (ponieważ nie jest to coś, co można łatwo skomercjalizować), podobnie do wiedzy i doświadczenia przekazywanych przez wcześniejszych tancerzy-pionierów tego tańca oraz otaczającej taniec kultury z Bronxu. Nie jest tak jednak w przypadku dzieciaków z ulicy, którzy naprawdę są często u granic wytrzymałości, w punkcie załamania, więc kiedy Bret pokazuje im jakieś kroki, których nauczył się od pionierów hip-hopu, chłopcy w ułamku sekundy potrafią wyrazić swój własny styl i zaadaptować pokazane ruchy na swój sposób, nie dbając o to, co myślą inni. Są oni prawdziwymi "bboyami" zgodnie z prawdziwą definicją tego słowa. Poniżej znajdziecie krótki film - materiał dowodowy!

No comments:

Post a Comment