18.7.12

Matka Ziemia

W naszym ostatnim wpisie pisaliśmy o kobietach w Rwandzie, o ich wytrzymałości, determinacji i sile. Mieliśmy na myśli kobiety, które widzimy na codzień - kobiety sprzedające owoce przy drodze, szuflujące cement na placach budowy, sprzedające wyroby na rynku, robiące pranie w rzece czy strumieniu, noszące pojemniki z wodą lub drewno na opał na głowie, karmiące dzieci piersią w zatłoczonych autobusach, gotujące coś dla swoich dzieci na prowizorycznych kuchenkach obok prowizorycznych domów. Codziennie spotykamy też inne kobiety - te, które żyją w świecie luksusów, często utrzymywane przez bogatych mężów, noszące markowe ciuchy, torebki oraz nadmiar biżuterii, wożone super autami, które wyposażone są w kierowcę. Dla nas, czyli osób z zewnątrz, różnica pomiędzy tymi dwiema "klasami" jest boleśnie oczywista. Nieustannie zastanawiamy się, jak długo taki podział może się utrzymywać.


Nasze zeszłotygodniowe spotkanie na boisku do koszykówki z kobietami noszącymi drewno na głowach nie było pierwszym doświadczeniem w kontakcie z tutejszymi kobietami. Ponad miesiąc temu wybraliśmy się na pierwszy wyjazd z Kigali, do południowo-zachodniego miasta Butare (Huye). Ta część Rwandy to kraina kawy. Mieliśmy okazję odwiedzić stację mokrej obróbki ziaren kawy należącą do spółdzielni Maraba Coffee Co-operative. Pracujące tam kobiety były niesamowite. Powitały nas niczym swoje własne zagubione dzieci i okazały nam mnóstwo ciepła i serdeczności, nie wspominając już o wspaniałych uśmiechach na ich twarzach. Sprawiło to, że tego dnia jeszcze bardziej niż zwykle zatęskniliśmy do naszych rodzin i bliskich.


Kobiety pracujące na stacji mokrej obróbki kawy są głównie odpowiedzialne za przebieranie wiśni kawy oraz ziaren kawy. Produkowana w Rwandzie kawa, a obok niej herbata, stanowią najbardziej cenne towary eksportowe kraju. Kawa Maraba uprawiana i zbierana w regione, który odwiedziliśmy zdobyła drugą nagrodę w najbardziej prestiżowym na świecie konkursie kaw "Cup of Excellence". Przemysł związany z produkcją kawy naprawdę zmienia życie mieszkańców Rwandy. Do spółdzielni, którą odwiedziliśmy należy około 2000 małych gospodarstw uprawiających rośliny kawowca i dzięki niej otrzymują oni uczciwe ceny za swoje zbiory. Wiele pracujących tutaj kobiet straciło mężów i rodziny podczas ludobójstwa w 1994 r. Wiele kobiet ma kilkoro dzieci, które trzeba nakarmić i wysłać do szkoły. Kobiety z dumą wykonują swoją pracę, która jest wymagająca, oraz w której potrzebna jest niezmierna dokładność. Wyłącznie dojrzałe i czerwone owoce kawowca powinny być zrywane. Po zerwaniu powinny być dostarczone do punktu skupu lub stacji obróbki w ciągu 6 godzin, w przeciwnym razie ich jakość obniża się. Kiedy rolnicy przywożą wiśnie kawowe do stacji, kobiety wkraczają do akcji i przebierają owoce na długich stołach.


Czas jest tutaj bardzo ważny, więc musi to być bardzo szybki i sprawny proces. Kobiety wybierają owoce, które mają przebarwienia lub nieregularny kształt. Najlepszej jakości owoce trafiają następnie do dużego pojemnika myjącego (te najlepszej jakości toną, a te gorsze wypływają na powierzchnię). Potem owoce lądują w maszynie do usuwania pulpy (miąższu), gdzie skórka i otoczka są usuwana z ziarna kawy.


Po oddzieleniu ziarna kawy wędrują do zbiorników fermantacyjnych wypełnionych wodą, gdzie pozostają na około 14-19 godzin. Następnie są ponownie dokładnie myte. Zaraz potem do akcji ponownie wkraczają kobiety, które przeprowadzają ostatnią inspekcję i sortują mokre ziarna, pozbywając się tych o niewłaściwym kolorze lub kształcie. Muszą one wykonać to zadanie bardzo szybko i sprawnie, albowiem odróżnienie gorszych ziaren jest niemal niemożliwe, kiedy są one suche. Na koniec ziarna kawy trafiają na duże stoły, na których suszą się w słońcu przez 7 do 14 dni.


Wysuszone i blade ziarna kawy sprzedawane są lokalnym palarniom, a w większości eksportowane w stanie surowym. Produkcja kawy jest złożonym procesem, a sezon zbiorów jest dość krótki, więc zdobyty w sezonie dochód musi wystarczyć rodzinom pracujących w spółdzielni kobiet na cały rok. Kawa Maraba jest kupowana przez palarnie w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych i używana w wielu mieszankach kaw, włącznie z tymi oferowanymi przez gigantyczną sieć Starbucks. Mniejsze, niezależne palarnie oferujące kawę Fairtrade (Sprawiedliwy Handel) również kupują kawę Maraba. Jeżeli lubisz kawę, może warto poszukać właśnie kawy Maraba z Rwandy przed dokonaniem kolejnego zakupu. Z całym przekonaniem oraz jednogłośnie stwierdziliśmy, że to najlepsza kawa, jaką do tej pory piliśmy. Po naszym powrocie kilku wybrańców z grona rodziny i znajomych otrzyma torebki tego bezcennego surowca - prosto ze źródła!


Chcielibyśmy wspomnieć też o innej inspirującej kobiecie oraz jej przyjaciółkach. Ta bardzo wyjątkowa pani to mama Willy'ego, Judith. Judith straciła podczas ludobójstwa męża oraz jednego ze swoich sześciomiesięcznych synów bliźniaków. Po kilku latach dowiedziała się też, że została zarażona wirusem HIV. Jej życie jest od lat ciężką walką, ale nigdy się nie poddała, zawsze pozostawała dobrej myśli i nie ustawała w swojej determinacji. Judith i Willy są ponownie razem, a syn opiekuje się mamą. Kiedy po raz pierwszy odwiedziliśmy dom Willy'ego, od razu ogromnie polubiliśmy jego mamę. Dowiedzieliśmy się też, że w domu nie ma bieżącej wody (trzeba ją kupować i przynosić do domu ze znacznej odległości). Judith jest w pewnym stopniu kaleką - ma problemy z chodzeniem i musi wspierać się na kulach. Kiedy Willy jest w szkole, to ona musi maszerować po wodę. Postanowiliśmy z Bretem, że ta sytuacja musi się zmienić. Korzystając z przekazanych nam przez rodzinę i znajomych datków oraz własnych pieniędzy podłączyliśmy dom Willy'ego do wodociągu. To niesamowite jak bardzo nie doceniamy wody w kranie na Zachodzie - do czasu, kiedy jej zabraknie.


Mama Willy'ego to kobieta o wielu talentach. Należy ona do spółdzielni zrzeszającej 30 kobiet, które zajmują się dorywczo wyplataniem koszyków, ozdób i biżuterii. Kobiety mają od 23 do 63 lat i spotykają się raz w tygodniu w domu Willy'ego. Założyły one spółdzielnię ponad rok temu, zapłaciły za szkolenie, a teraz mają nadzieję na znalezienie swojego miejsca na rynku. Wyplatanie koszyków jest tradycją w Rwandzie, a koszyki są bardzo popularnymi pamiątkami dla turystów. Kobiety wciąż czeka dużo pracy. Przede wszystkim potrzebne jest im miejsce do pracy oraz sprzedawania swoich wyrobów. Mamy nadzieję, że ten wpis pomoże im nawiązać współpracę ze sprzedawcą w Wielkiej Brytanii, która może okaże się być długoterminowa i zapewni im stały dochód. Poniżej znajdują się przykłady ich wyrobów:

Co jest naprawdę wspaniałe, to fakt, że te kobiety są pełne zapału i determinacji. One chcą zmian, chcą czegoś lepszego dla swoich rodzin i postanowiły podjąć działanie. Wiele z nich nie potrafi czytać i pisać, wiele wyszło za mąż w wieku 14 czy 15 lat zgodnie z życzeniem swoich rodzin. Te kobiety przez wiele przeszły i wiele widziały - przebywając z nimi w jednym pomieszczeniu odczuwa się niesamowitą energię.

Życie tych kobiet jest trudne. Wiele z nich nie ma mężów. Stały się głowami swoich rodzin i muszą codziennie pracować, aby zarobić na przysłowiowy chleb. Wiele z nich ma 5, 6 a nawet 10 dzieci. Nigdy nie wiedzą, jakie problemy przyniesie im kolejny dzień. Te cotygodniowe spotkania są ich sposobem na przejęcie kontroli nad swoim losem, a także okazją na koleżeńskie rozmowy i plotki, na śmiech i relaks. Jak już wielokrotnie widzieliśmy, dzieci potrzebują zabawy i relaksu, jednak przyglądając się tym kobietom dochodzimy do wniosku, że dorośli też tego potrzebują. Niezależnie od tego, jak trudne jest nasze życie, każdy z nas potrzebuje jakiejś odskoczni, miejsca, w którym możemy zapomnieć o trudnej rzeczywistości. Z podziwem przyglądaliśmy się kobietom wspólnie wyplatającym koszyki. Wydają się być tak spokojne, skupione i pełne godności. Można by tak chyba scharakteryzować kobiety na całym świecie. Nawet kiedy są one u zupełnego kresu wytrzymałości, zawsze znajdują w sobie siłę, aby przeć naprzód. Pomysłowość oraz determinacja kobiet napędza i scala rodziny, społeczności oraz całe kraje. Wszyscy powinniśmy uchylić czoła kobietom na całym świece, które nigdy się nie poddają i zwyciężają na przekór wszystkiemu.

Chcielibyśmy też napisać o innych kobietach, które niedawno poznaliśmy. Obie pracują na placu budowy na terenie ośrodka. Nasze centrum zdobyło fundusze na wybudowanie nowych klas, a prace budowlane już trwają. Plac budowy nie ma dostępu do wody, tak więc, musi być ona przynoszona z oddalonego o 5 minut strumyka. Te dwie kobiety, Jaclyn i Odette, maszerują pomiędzy placem budowy a strumieniem od 7.00 rano do 15.30 popołudniu. Na głowach noszą wielkie pojemniki z wodą. Zawsze przechodzą koło biblioteki z uśmiechem na twarzy. Witają się z nami na drodze, kiedy maszerujemy do ośrodka. My pozdrawiamy je naszym łamanym językiem kinyarwanda. Kilka dni temu obie kobiety podeszły do okna biblioteki. Przy pomocy jednego z chłopców wyjaśniły, że chciałyby wypożyczyć książki. Gdyby tylko ktoś mógł zrobić w tamtym momencie zdjęcie mojej twarzy! Razem z Bretem jesteśmy zapalonymi miłośnikami książek. Naszym marzeniem jest, aby cały świat czytał, więc byłam zachwycona prośbą kobiet. Niepewnie weszły one do środka, gdzie pomogłam im wybrać książki. Wypożyczyły podręczniki szkolne do nauki języka kinyarwanda, a ja - ogromnie dumna - wpisałam ich imiona do rejestru. Tego samego popołudnia, kiedy Jaclyn i Odette przebrały się już w czyste ciuchy, widziałam je, jak po dniu ciężkiej fizycznej pracy, która zapewne sprawiłaby, że ja leżałabym przez tydzień w łóżku, maszerowały w kierunku bramy. Posuwając się naprzód polną i zakurzoną drogą, przewracały strony wypożyczonych książek i uśmiechały się zadowolone. Była to dla mnie jedna z najwspanialszych chwil, która pokazała mi, że kobiety są niesamowite, odporne oraz zawsze pragną więcej od życia. Poczułam się dumna, że jestem kobietą, że należę do tej samej grupy, co te wspaniałe kobiety Rwandy, które spotykam. Kobiety te przypomniały mi, że zawsze trzeba szukać czegoś więcej, i nie chodzi tutaj o dobra materialne. Należy szukać odpowiedzi i rozwiązań i nie zadowalać się tylko tym, co serwuje nam los.

Krótki filmik o kobietach wyplatających koszyki poniżej:

No comments:

Post a Comment